Bo kończenie z poczucie beznadziejności jest złe

  Wczoraj straciłam wiare w siebie. Znów, ogólnie mam z tym przecież problem, ale chyba taki mój los. Po tygodniu przygotowywania różnych rzeczy, uczenia się 50 stron pamięciowo, brania się w garść, dobrego nastawiania, czytania o tym jak to być optymistą i jak wiele zależy od naszego szanownego podejścia, wszystko okazało się do niczego, a przecież chciałam skończyć z beznadziejnością. 
   W poniedziałek rano wstałam wcześniej, miałam uśmiech, powtarzałam sobie, że jestem mądra, fajna, ładna i wszystko idzie mi zawsze dobrze, kiedy zrzędzę przed kołem potem wszyscy na mnie krzywo patrzą... ogólnie w porównaniu do sytuacji sprzed roku czuję się nielubiana, ale to mały szczegół.  Teraz mówię sobie głowa do góry, uśmiech, dasz sobie radę! I co? I cztery ohydne rzeczy w jeden dzień. Jeden z najgorszych w moim życiu. Brakowało chyba tylko, aby ktoś mi się wysrał na czoło (wybaczcie). Byłam zła, ale chodziłam dalej. Dopiero około dziesiątej w nocy, kiedy męczyłam się w łóżku stwierdziłam, że dzień, w którym byłam twarda, nieugięta i udawałam mądrą był beznadziejny - na początku podobało mi się to, że nad sobą pracuję, że rzeczywiście czuję się ładniejsza i mniej się stresuje. Chyba jednak przeznaczone jest mi być ofiarą losu. Wtedy wszystko wychodzi mi idealnie. Lepiej jak staje rano w lustrze i myślę, że mam ohydną twarz i włosy, a chociaż mogłabym się wyróżniać chudością to wcale do tego nie dążę i mam normalną figurę. Czemu? Chyba wole nie być z siebie zadowolona, wole jak jest na co pozrzędzić, wolę być smutna... Wole powiedzieć niema nic co robisz dobrze. To chyba uzależniające, albo jakaś dziwna skłonność do zabijania samej siebie. 
    Wiem, że nie podejmę więcej głupich prób zmiany siebie. Co to da? Kiedy czuję w powietrzu porażkę, to kiedy ona rzeczywiście spada to nie czuję się tak dotknięta, nie cierpię tak bardzo, mam kontrolowaną, spokojną stabilizacje... Zero łudzenia się, ale przecież tak jest wygodniej prawda? Ja nade wszystko cenie wygodę i mój bezpieczny kokon unikania, uciekania, dystansu, myśl, że to wszystko dzieje się obok mnie, a ja jestem pusta jak bęben, mimo że oczy bolą od płaczu i kiepskiego snu...   Chyba to mój sposób na szczęście, nie umiem inaczej i wcale nie mam potrzeby opowiadania tego Jemu czy mamie. Oni nie rozumieją, wolą nie słyszeć.


     Czuje się zobligowana do powiedzenia coś o diecie. W sumie to blog bardziej o mnie niż o chudnięciu. Osobista terapia, aby nie obciążać realnego świata żalami. Waga cały czas bez zmian, biegam i jem... jem chyba normalnie, albo może trochę więcej. Nie jestem pewna.

7 komentarzy:

  1. nie wiem co napisać. czasami takie strasze dni sie zdarzają a my nie mamy na to żadnego wpływu. musimy jakoś dać radę, pokonać to, przetrwać. choć wiadomo że będzie ciężko. ale pamiętaj że po burzy w końcu zawsze wychodzi słońce ! ;) a jeśli blog się zrobił osobistym psychologiem ( trenerem uczuć, haha ;) ) to może i lepiej. moim zdaniem jest to bardzo pomocne i warto na to poświęcić trochę czasu ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. "To chyba uzależniające", a nie wolałabyś być uzależniona od pozytywnego myślenia? :)
    nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, bo sama większość czasu chodzę zawiedziona i smutna, ale nic samo nie przyjdzie. trzeba trzymać się pozytywnych myśli aż staną się one chlebem powszednim, nie wyzwaniem

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze to dobrze wiem co czujesz.
    Ja jak mam "doła" słucham dołujących piosenek, mamy chyba cos takiego w sobie, że lubimy same sobie dowalać jeszcze bardziej.
    Mimo wszystko trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę się przyznać, że mam podobnie jak myślę, że wszystko jest ok, nagle coś musi wszystko zepsuć.
    Jednak pesymistyczne nastawienie uzależnia, bo jest prostsze.
    Choć czasem warto pomyśleć pozytywnie.
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej.. z jednej strony wiem dobrze co czujesz, drugiej wiem że to co czujesz, myślisz, widzisz jest niepoprawne. Nie przestawaj pracować nad lepszym nastawieniem do pracy, życia i samej siebie. Nie pozwól by zwątpienie i potknięcie zaniechało dotychczcasowe efekty starań. :) Trzymaj się mała, tulę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubiana? co to jest, ja wyznaje zasade lepiej miec jednego prawdziwego przyjaciela niz tlumy co jak tylko sie odwrocisz noz w plecy...
    najlepsza rada, nie udawaj, badz sobą, pomysl sobie jaka jestes? czego chcesz od zycia, co mozesz zmienic w sobie? moze trzeba to wypisac w punktach na kartce - jaka jestem - jaka moge byc - co moge zrobic, - co powinnam...
    i pamietaj - nikt nie jest idealny, nikt nigdy nie mial idealnego szczelsiwego zycia, jesli widzisz przechodzaca obok ciebie usmiechnieta dziewczyne pomysl ze moze ona wlasnie ma w sobie maskę a tak naprawde placze co wieczor w poduszke, nie wiesz tego...
    a moze po prostu potrzebujesz wakacji? jakis wyjazd oderwac sie od rzeczywistosci? lubie wakacje i wyjazdy na drugi koniec polski bo tam mnie nikt nie zna, oprocz chlopaka ktory wie jaka jestem, wiec moge byc w 100% soba,nie musze nikogo udawac....
    a poza tym jesli masz takie dziwne emocje, moze kup sobie persen ;) to są leki na poprawę humoru, nie zartuje - moze masz po prostu depresje? bylas z tym u lekarza? ja mamczasem takie stany, ale to temu ze bylam chora na nerwice a teraz to juz troche mi przeszlo, a natomiast moja mama tez miala zly etap w zyciu i poszla do lekarza ogolnego ze nie moze spac ze jej sie rece trzesa ze nie umie sie skupic ze jej nic nie wychodzi i nic sie jej nie chce, i dostala jakies tam atydepresanty na poprawe humoru, dwa miesiace lykania i juz mama spowrotem wrocila do zycia ;)
    poszukaj roznych rozwiazan jak nie sama to z kims... nigdy nie wiadomo co w nas siedzi, ale napewno trzeba się ratować :*
    3maj sie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moj pamietnik http://czary33mary.blogspot.com/
      moje gotowanie http://zero0kcal.blogspot.com/

      Usuń