Dieta, a relacje z innymi ludźmi

   Dziś przeprowadziłam z moją mamą ważną rozmowę, która uświadomiła mi kilka bardzo istotnych, a zupełnie niezauważalnych dla mnie rzeczy. Oczywiście czasem różne refleksje na ten temat mnie nachodziły, jednak nigdy nie miałam tego unaocznione tak w całości - przepraszam, dziś przedstawiam moje myśli kosmate :). Zacznę może od tego, że moja mama nie należy do osób bardzo szczupłych i jest to efekt "po urodzeniu mnie", od tego czasu mama wciąż jest na diecie i chudnie i tyje naprzemiennie. Kilka lat temu jednak metabolizm zwolnił jeszcze bardziej i chudnięcie stało się straszną katorgą, co ma miejsce do dziś. Istnieją przebłyski, kiedy w domu gotuje się tylko zdrowe jedzenie, codziennie jest ponad godzina aktywności ruchowej, motywacja, starania: co innego jednak schudnąć 20kg (jak w przypadku mnie), a co innego czterdzieści. W gruncie rzeczy osoba na diecie ma utrudnione życie w wielu względach, co zazwyczaj prowadzi do szybkiego zniechęcenia.

To umówmy się na kawę i ciastka, a nie na bieganie do parku. 
    Zauważyliście zależność? Kiedy widujemy się z koleżankami zazwyczaj wędrujemy coś zjeść, albo do restauracji, albo do kawiarni, umawiamy się na mieście przy cukierni, kto by pomyślał o tym, aby np. zorganizować spotkanie na fitness? To ma miejsce tylko z osobami, które również się odchudzają/trzymają linię,  bo ciężko wyobrazić sobie, że dawno nie widzianej osobie proponujemy coś takiego. Spacery za to bardziej przypisane są randkom niż babskim popołudniom.
       Niemal każda impreza musi się wiązać z pewnym dyskomfortem dla osoby odchudzającej "no przestań, nie wypijesz, nie zjesz?". Może Wy macie silną wolę, ale sama z doświadczenia wiem, że takie sytuację były po prostu przykre dla mnie i nie wiedziałam dokładnie jakie argumenty powinnam przedstawiać. Na takich towarzyskich spotkaniach tajemy na rozstaju dróg, gdzie każda z nich jest w gruncie rzeczy zła dla naszej psychiki.

Nie jesteś gruba, więc po co sobie odmawiać?  
   Skoro nie masz trzydzieści kilogramów nadwagi to wszyscy naokoło twierdzą, że nie powinnaś martwić się dietą i jeść co popadnie i w wielkich ilościach, bo "jesteś chuda". Nikt nie pomyśli, że to nie naturalna tendencja, a na figurę jaką masz pracujesz każdego dnia. Zresztą dlaczego Ty masz mieć świetną figurę skoro ta osoba takiej niema? Powinnaś przecież postępować tak jak ona. Odmowy są nieprzyjmowane, albo przyjmowane z miną zniesmaczenia, co mnie osobiście od owych osób jeszcze bardziej odsuwa. Nie rozumiem dlaczego tak ciężko jest zrozumieć, że jedne rzeczy jadam, a innych nie.  Czy musimy iść za tłumem? Nie. Głowa do góry, jesteśmy odważne.

Zaczniesz od poniedziałku.
   Chyba najczęściej wypowiedziany tekst weekendów. Po co zaczynać dziś, skoro po weekendzie będzie mi wygodniej, bo nie będzie tych wszystkich pokus? Skoro mówisz "od poniedziałku" to musisz sobie uświadomić, że Twoja motywacja nie jest duża i skoro pierwszego dnia, kiedy pomysł przychodzi Ci do głowy nie jesteś tak silna, aby odmówić to bądź pewna, że poniedziałek nie wniesie do Twojego życia nic, ale to absolutnie nic nowego. Sobota mówimy zaczniemy od poniedziałku, a w poniedziałek zapominamy o planie, bo tak jest wygodniej.Ja jestem zdania, że inicjatywy trzeba podejmować szybko, kiedy jeszcze jestem przekonana, że to co wymyśliłam jest genialne. Nie tylko jednak my same dla siebie chcemy odkładać plany od poniedziałku, to również tendencja ludzi obok nas, którzy chętnie powiedzą "daj spokój, jeden dzień jedzenia, w poniedziałek będziesz odchudzała się znów".

Wstydzę się diety 
   Choć brzmi to irracjonalnie to wiem z doświadczenia, że to szczera prawda. Długi czas nie umiałam przyznać się, że przeszłam na prawdziwą dietę z krwi i kości. Kiedy ludzie pytali jak schudłam to odpowiadałam, że to zasługa sportu i okłamywałam ich. Wstyd się przyznać, ale tak właśnie było. Teraz jestem bardziej dumna z tego, że prowadzę w miarę zdrowy tryb życia i potrafiłam zmienić ten aspekt zamiast niszczyć sobie zdrowie i tyć dalej.
     Dlaczego się wstydzimy? Jest kilka powodów. Po pierwsze nie lubimy być oceniani, a przyznanie się do diety sprawi,  że ktoś będzie o nas myślał/rozmawiał. Po drugie i chyba najważniejsze nie chcemy być obserwowani. Kiedy powiemy komuś, że chcemy coś zrzucić to za każdym spotkaniem będzie się na nas patrzył i mierzył czy poczyniliśmy postępy, a to może okazać się krępujące. Nie chodzi o to, aby dietą się chwalić, jednak kiedy ktoś pyta czy proponuje jedzenie to nie powinniśmy się wstydzić tego, że dbamy o siebie!

Inni patrzą kiedy biegam/chodzę/uprawiam sport.
  Najważniejszy temat dzisiejszej rozmowy. Mama spytała się mnie czemu ona nie umie uzależnić się od endorfin. Ja oczywiście odpowiedziałam spontanicznie, że zapewne jest coś co blokuje przed odczuwaniem przyjemności z aktywności fizycznej. Kiedy biega się lub uprawia sport w mieście to spotyka się człowiek z fajnymi reakcjami. Zazwyczaj biegnę około jednego kilometra z mojego treningu przez miasto: kobiety się do mnie uśmiechają, panowie, szczególnie Ci w podeszłym wieku szczerze dopingują, co budzi i u mnie pozytywne emocje. W moich rodzinnych stronach jest jednak nieco inaczej. Nie chciałabym pisać, że jest to zapyziała wieś, czy coś w tym stylu, bo uwielbiam te rejony i zdecydowanie lepiej by mi się tutaj zarówno biegało jak i jeździło na rowerze czy rolkach, ale społeczeństwo nie dojrzało jeszcze do tego, aby zrozumieć kogoś kto wychyla się nieco poza schemat. Rozumiem też jednak mamę, która chodząc przez jakiś czas z kijami [Nordic Walking] musiała każdego dnia odpowiadać na tysiąc pytań do, a czemu, a czy w ogródku niema co robić, a po co to robi, jak nie trzeba, co mnie osobiście dziwi strasznie. Wiem, że nie jest to jedynie wymyślanie mamy, bo sama biegałam, jeździłam na rolkach i czułam się trochę dziwnie, mimo że wstyd z powodu "dietowania" już dawno odszedł w niepamięć. Sądzę, że zazwyczaj wszystkie komentarze pojawiają się od zawistnych ludzi, którzy sami nie umieją zrobić nic ze swoim życiem, a zapewne by chcieli. Także głowa do góry. Trzeba wejść w rytm, ludzie się będą patrzyli raz, drugi, trzeci, potem i im przejdzie i my o nich zapomnimy.




Po co znów się odchudzasz? Przecież i tak przytyjesz
Byłam szczerze zdumiona jak bardzo ludzie potrafią być perfidni. Osobiście się z taką sytuacją nie spotkałam, ale to zdanie usłyszała odchudzająca się kolejny raz kobieta od innej. Skąd się biorą tacy ludzie? 

I to co boli w końcu najbardziej.
      Osobiście mam trzy osoby, które w każdej podjętej decyzji wspierają mnie bezwzględnie, jednak wiem, że jest wiele domów, w których przykładowo rodzice nie wspierają młodych dziewczyn. Byłam raz u mojej koleżanki i jadłam u niej obiad. Jej tata prosto z mostu powiedział "widzisz, dziewczyny zjadły po jednym kotlecie, a Ty aż dwa, a potem się dziwisz". Byłam zawstydzona. Z drugiej strony kiedy ona chciała się odchudzać to wcale jej tego nie ułatwiali. Myślę, że takie zniechęcanie ze strony najbliższych jest najgorsze, bo człowiek podejmujący decyzję o diecie potrzebuje wsparcia, nawet kiedy jest bardzo silny. Może to tłumaczy popularność serwisów i grup wsparcia dla odchudzających.


Społeczeństwo krzywi się widząc osoby otyłe (choć oficjalnie oczywiście panuje ogólna tolerancja), ale nie potrafi zrozumieć walki o idealną sylwetkę zupełnie utrudniając zmianę siebie. To niepodważalny fakt i można się tutaj odezwać, że każdy ma w rękach swoje życie i nim to rządzi to czasem warto się zastanowić czy wpychając komuś, coś do ust nie zachowujemy się tak, jakbyśmy nie chcieli być potraktowani. Trzeba też się czasami zatrzymać i odpowiedzieć na pytanie: dlaczego innym tak bardzo przeszkadza to, że ktoś chce być pod jakimś względem lepszy i o to walczy?
I pamiętajcie. Nie pozwólcie, aby komentarze innych pozbawiły Was marzeń!  
Z całości chciałabym przedstawić jeszcze jeden ważny wniosek: nie warto zadawać się z ludźmi, którzy nie widzą nic poza czubkiem swojego nosa.

Czekam na Wasze opinie.

27 komentarzy:

  1. Bardzo mądre słowa:-) najważniejsze jest nie oglądać się na innych, tylko słuchać swojego ciała, siebie samego i robić swoje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie to wyjaśniłaś i opisałaś :)!

    Ja mieszkam w Warszawie i tu panuje troszkę inna tendencja. Osoby uprawiające sport spotyka się na każdym kroku. Tu ktoś biegnie, tam dziewczyny na rowerach, gdzieś dalej para na rolkach. Bardzo fajnie, ale...

    Wydaje mi się, że wiele osób tu bardzo nie lubi grubszych osób, można się spotkać z obrażaniem, wyśmiewaniem czy obojętnością. Ile "mądrych" ludzi doradza, żeby przestać jeść. Albo mówią, że żresz pasztet. Że już nie wspomnie o typowym "Zrób coś ze sobą". Miło...

    Na szczęście mam wsparcie w rodzinie i narzeczonym, a inni mnie nie interesują ;). Pamiętaj, że zawsze jest pod górkę. W końcu nikt nie mówi, że jest łatwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie na początku podśmiewali się z moich zdrowych przekąsek itp. Ale warto było, by zobaczyć ich zdziwienie po schudnięciu, a potem sami do mnie pisali jak to zrobiłam :D Jednak zawsze mogłam liczyć na wsparcie najbliższych, przede wszystkim rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no.... masz rację. Sama doświadczyłam wielu z tych punktów. Nawet to jak rodzina i znajomi oceniają ile jem, co jem, ale sami we mnie wymuszają to jedzenie i robią wyrzuty jak chce przejść na dietę. W zasadzie to chyba właśnie dlatego przeszłam na rygorystyczną dietę...
    Kilka rzeczy mi uświadomiłaś tym wpisem. Dziękuje :)

    Trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe spostrzeżenia. Sama prawda. Zauważyłam jednak,że świadomość społeczeństwa wzrasta. Ludzie zaczynają dbać o siebie. Jedzą zdrowiej,więcej się ruszają, unteresują się zdrowyn stylem życia. Póki co to dopiero pocz!tek,ale wszystko idzie w dobrą stronę i osoby będ!ce na diecie będą miały łatwiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. to co napisałaś jest tak bliskie temu co mnie otacza: wstydzę się diety, bo wtedy wszyscy mnie oceniają; gdy biegam w rodzinnej miejscowościto ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę, a moja rodzina albo marudzila/ smiala sie/ wyszydzala to ze jestem na "diecie" albo gadała ze wygladam jak klucha i nie powinnam czegos jesc.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku chciałam Ci napisać, że świetny nowy wygląd bloga :)
    Co do notki, przeczytałam z zaciekawieniem całość i masz całkowitą rację. "Społeczeństwo krzywi się widząc osoby otyłe (choć oficjalnie oczywiście panuje ogólna tolerancja), ale nie potrafi zrozumieć walki o idealną sylwetkę zupełnie utrudniając zmianę siebie." jak bardzo jest to prawdziwe... Otyłe osoby są wyśmiewane, poniżane (szczególnie w szkołach), ale każdy uważa się za osobę tolerancyjną i nie zwracającą dużej uwagi na wygląd zewnętrzny. Można takim zachowaniem zrobić komuś prawdziwą krzywdę.
    Tak samo jak Ty kiedyś, mam nadal problemy z przyznawaniem się do diety i zawsze staram się biegać tak, aby nie spotkać nikogo znajomego. Po prostu wiem, że zaraz będą pytania czy się odchudzam , jak to robie, ile zrzucilam.. KIedys kolezanka mnie o ty wypytywalam, odpowiedzialam ze 4 kg, jej reakcja "nie widac w ogole", myslalam, że się załamię..

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo trafne uwagi:) świetnie napisane:)
    oby jak najwięcej osób miało takie mądre podejście jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja mam nadwagę, i ja umawiam sie z kolezanką zawsze na spacer :) a jak cos to na kawe czarna:) to kwestia podejscia do sprawy, nie wszyscy są stereotypowi ;)
    a co do octu - to zmneijsza łaknienie, i poprawia trawienie, to wiem na swoim przykladzie, czy schudne? wiem ze napewno nie od occtu a od cwiczeń ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę powiedzieć, że totalnie zagięłaś mnie tym postem. Czytając go czułam się jakbym czytała najnowszy numer Women's Health i artykuł o całym podejściu do sprawy. Genialnie ujęłaś to w słowa, a do nie których może do dotrzeć w postaci motywacji - np do mnie :).
    Dziękuję ci :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakby ktoś opowiadał o moich problemach! Jest dokładnie tak, jak piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Najbardziej mnie wkurza jak słyszę "po co się odchudzasz, przecież nie jesteś gruba" kiedy wg moich ciuchów się w nie nie mieszczę ;/
    Zawsze byłam szczupła, bo przy wzroście 160 ważyłam 47-48 kg i było ok, bo wcześniej ważyłam 41 i to już było za mało. A potem wszystko poszło się walić jak zaczęłam brać tabletki hormonalne i przytyłam ponad 15 kg ;/////
    Aktualnie staram się odżywiać zdrowo i kontrolować wagę, zrezygnowałam też z wielu produktów spożywczych.

    Ze znajomymi wolę umówić się na spacer, ale tak było od zawsze :)
    A co do diety "od poniedziałku" ja w swoją wpadłam w jednej chwili, od razu i na już teraz ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ZGADZAM SIĘ ! Najważniejszy dla mnie wniosek :Nie pozwólcie, aby komentarze innych pozbawiły Was marzeń!

    OdpowiedzUsuń
  14. Eh... Niestety muszę się z Tobą zgodzić... spora część ludzi jest zawistna, wredna i chamska. A tak naprawdę to oni nic nie rozumieją... Mam taką teorię, że ludzie, którzy nie interesują się fitnessem, zdrowiem i zdrowym odżywianiem się, nigdy nie pojmą zachowania i motywacji ludzi, którzy kochają taki styl życia. I niby jest tolerancja, ale zawsze znajdą się jakieś irytujące komentarze. Niech się każdy zajmie swoim życiem, a będzie spokój.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem, czy należę do osób, które widzą tylko czubek własnego nosa, ale ja mam wszystkich innych ludzi dosłownie gdzieś. Jakby nagle połowa populacji wyginęła, nawet pewnie tego nie zauważę.
    Super masz rady i z każdym z tych punktów się zgodzę. Niestety, silna wola to jest to, czego wielu odchudzającym się osobom brakuje... :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Mam dokładnie takie samo podejście. Nie znoszę ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć, że nie chcę czegoś zjeść. Trzeba umieć odmawiać, bo to tylko i wyłącznie moja decyzja.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak to prawda, co napisałaś u mnie o przesadnym niesłodzeniu! Cukier ciężko zastąpić w budyniu, kisielu czy ciastach! Nie dajmy się zwariować! :) Poza tym takich smakołyków nie jadamy codziennie, w przeciwieństwie do wypijanych herbat czy kaw. Dlatego warto nie słodzić herbaty czy kawy ;) I głównie o tym mowa w moim poście ;)
    pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Poza tym chciałam Ci serdecznie pogratulować tego postu. Ze wszystkim co tutaj napisałaś absolutnie się zgadzam i sama spotkałam się wieloma sytuacjami, o których tutaj napisałaś. Naprawdę Twój post jest mega! Ludzie potrafią zgoić każdego i jest to przykre, bo życie mamy tylko jedno i warto walczyć o to, aby było ono jak najlepsze. Nie jesteśmy w stanie odsunąć od siebie takich ludzi, dlatego jedynie co nam pozostaje to walczyć nie tylko o swoją siłę fizyczną ale również psychiczną, aby nie łamały nas tego typu sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajny post dał mi wiele do myślenia.
    Niestety spotkałam się z osobami typu "po co to robisz, i tak będzie jo-jo". Jedyne co można w tej sytuacji zrobić to zmotywować się jeszcze bardzie i utrzeć im nosa!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Podobnie było w naszej miejscowości kiedy zaczęłyśmy z koleżanką biegać ;) Na początku wszyscy się dziwili, obserwowali, potem przyzwyczaili i przestali zwracać uwagę, a nawet chcieli przyłączyć. W wielu mniejszych miejscowościach ludzie umawiają się 'na kijki' - może Twoja mama znalazłaby kogoś skoro pytali...
    A stereotypy są po to żeby je łamać ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny post... każde zdanie to 100% prawdy. Poza tym myślę, że Polska w fit zachowaniach jest wyjątkowo zacofana. Może się mylę, ale odczuwam dziwne wrażenie, że w innych krajach jogging nie wzbudza aż takich emocji jak w polskich miastach. Szczególnie w tak małych i kameralnych miejscowościach jak moja :) Będę zaglądać do Ciebie częściej, a tymczasem zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj, jakie to prawdziwe... ja często spotykam się z niezrozumieniem ze strony innych osób, zwłaszcza kiedy jestem u nich i coś jem. Normalnie nie jem smażonego w głębokim tłuszczu i nie chcę zmieniać tego tylko z tego względu, że to odwiedziny. A ile się muszę potem nasłuchać... że nic nie jem, że anoreksja, że na pewno jestem głodna, demotywuje to okropnie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Mądry post, mądry. Też mam wsparcie w swoich najbliższych, chociaż nie potrzebuję schudnąć a jedynie dorobić się płaskiego brzucha :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo przyjemny wpis, masz wielką rację. Wsparcie jest ważne, ale z drugiej strony gdy tego wsparcia nie ma masz większą satysfakcje, że pokazałaś im, że dałaś radę, a oni mogą sobie wsadzić gdzieś swoje zawistne komentarze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetnie ujęłaś wszystkie aspekty i prawie z wszystkimi się zgadzam (poza rozpoczynaniem od poniedziałku, mi wygodniej zaczynać od początku tygodnia i wcale nie widzę w tym nic strasznego).

    Co do sportu, w roku akademickim biegam w Krakowie, gdzie biegacza można spotkać na każdym kroku i jest to normalne, takie naturalne. Natomiast w mojej rodzinnej miejscowości czuję się dziwnie, ludzie patrzą na mnie jak na ufoludka, a kierowcy trąbią gdy biegnę..

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie ma co się przejmować! Lepiej otaczać się ludźmi, którzy Cię wspierają!

    OdpowiedzUsuń