Bieganie z punktu widzenia laika

 czyli moje własne odczucia dotyczące biegania. Zupełnie niepodparte naukowymi teoriami :)

      Coraz więcej ludzi uaktywnia się. Obecnie życie w zgodzie ze zdrowiem jest strasznie modne - każdy chce uprawiać jakiś sport, wszyscy wyrzekają się tłuszczów i uważają na słodkie, na Facebooku pełno zdjęć butów i sprzętu sportowego. Plaga. Na roku chyba z połowa dziewczyn schudła od początkowego momentu. Dziś jednak chciałam napisać o bieganiu.

      Rok temu, kiedy szukałam sportu dla siebie od ręki odrzuciłam bieganie. Kojarzyło mi się głównie z czasem, kiedy biegałam na zawodach: ścisk, adrenalina, sapanie, walka z myślami dobiegnę, nie dobiegnę, a jak to ugryźć logistycznie i tak dalej. Co się zmieniło? Otóż już tłumaczę.
     Do biegania zabierałam się źle, bo chciałam być lepsza od swojego organizmu, a tak się nieda. Jestem strasznie uparta i dlatego dawałam z siebie więcej niż mogłam i to nie ze względu na mięśnie, ale za mało miałam powietrza w płucach, a potem wykaszliwałam to przez kolejne dwa dni! Masakra. Na pierwszy bieg poszłam jeszcze z narzeczonym, który szedł przy moim okropnym truchtania i nawet nie wiecie jaka byłam na to wszystko zła. Tak, zła! Na drugim biegu omal się ze złości nie popłakałam, bo właśnie moje słabości wyzwalają we mnie straszną agresję. Kiedy on mi to uświadomił stwierdziłam, że nie mogę być aż taka i będę biegała. Kolejnym razem wybrałam się rano, sama, przed śniadaniem i był to strzał w dziesiątkę: żadnych skurczów między żebrami, spokój i swoboda. Słuchawki na uszach i cały świat nie istniał. Pokochałam biegać - uwielbiam to uczucie po biegu, kiedy idę jeszcze kilometr przez miasto i spoglądam na ludzi. Pozytywnie reagują, uśmiechają się do osób w sportowych strojach, zaczynają rozmawiać o bieganiu. Po biegu jestem w stanie nie spuszczać głowy i wzroku, co robię zawsze idąc np. do sklepu. 

   Za mną 20 treningów. Wiem, że to strasznie mało, ale kiedy mam godzinę czasu wolnego to ubieram buty i śmigam. W pierwszym treningu biegłam 19 minut -3 km. Ostatnio jednak odnoszę swoje małe sukcesy: w sobotę przebiegłam 6,5km w 39minut, co daje średni czas 6 minut/km, dystans jak dla mnie imponujący. Niestety moje ścięgno Achillesa nie było na to przygotowane. Srogo je nadwerężyłam i dlatego na kolejne bieganie udałam się dopiero w środę, gdzie osiągnęłam mój kolejny mały osobisty sukces: przebiegłam 4km w 22minuty - średnia prędkość 5,27, trzeci kilometr przebiegłam w czasie 5,10 i ustanowiłam tym swój tegoroczny rekord :)

  Bieganie daje mi coś niezastąpionego: zadowolenie z tempa w jakim się rozwijam w tej dyscyplinie. Jestem zdziwiona. Naprawdę. Kiedy jak kiedy, ale czuję, że teraz potrzebuje czegoś co doda mi wiary w siebie, bo wciąż walczę z poczuciem beznadziejności i bezużyteczności - nie planuje jednak psuć tego postu.

Moje wyposażenie
   A teraz w dobie popularności Dechatlonu i sportowego przerośniecia formy nad treścią (albo odwrotnie, ale wiecie o co chodzi) prezentuje moje buty do biegania, które na targu kosztowały mnie 15 złotych. Także biegam naturalnie na miękkiej, płaskiej podeszwie - moja trasa prowadzi ścieżką rowerową. Mama chce mi kupić buty do biegania (może ulegnę) ze względu na stawy, chociaż czy ja wiem. Mama zawsze wszystkim przejmuje się na zapas. Nie sądzę jednak, że potrzebuje drogich butów i ciuchów, aby się przebiec. Zawsze lubiłam takie buty używać w sporcie.
Kontuzja
     Ogólnie jestem dość wysportowanym człowiekiem. Zawsze na w-f w liceum, gimnazjum, podstawówce, a nawet na studiach w niemal wszystkim byłam najlepsza w klasie czy grupie ( nie chodzi o chwalenie, bo serio wolałabym napisać, że byłam najlepsza w czymś innym). Bieganie jednak szybko by mnie załatwiło: strasznie trzeba uważać na ścięgna, bo można szybko się doprowadzić do czegoś poważnego.
        Ja odczuwam już ścięgno, a ledwie zaczęłam biegać.




   Tym sposobem każdego zachęcam do biegania. Powolnego, spokojnego, z muzyką, sam na sam, bez koleżanek, bez lepszych od nas osób. Zachęcam do znalezienia własnego rytmu, kiedy nie sapiesz, a oddychasz, kiedy jesteś w stanie myśleć o czymś innym niż o tym, że zaraz nogi Ci się poplączą.  Wiem, że to odwrotne do wszystkich haseł, które zachęcają do dawania z siebie wszystkiego, wyznaczania dalekich dystansów, ćwiczeń do upadłego... Jeżeli mamy jednak ze sportu czerpać przyjemność (a tak niewątpliwie być powinno) powinniśmy olać wszystkie wzniosłe hasła, wszystkich specjalistów z nosem w chmurach i zająć się swoim organizmem. Przebiec wolno kilometr, dwa, pokonać jakiś kryzys, być z siebie zadowolonym, ale nie przesadzać. Przesadzanie w większości zniechęca do tego sportu!
     Zbliża się czerwiec - może zrobię sobie jakieś wyzwanie związane z bieganiem :) O ile zaplanowane terminy kolokwium i egzaminów mi na to pozwolą.
 


12 komentarzy:

  1. też bym chciała zacząć biegać, ale podobne jak Ty mam oże złe wspomnienia. tez biegaam na zawodach i to był dla mnie straaaszny stres. teraz chciałabym sobie kupić fajne butki, kolorowe ciuszki, mp3 w uszy i truchtać kilka razy w tyg. tylko jakoś tak ciężko mi się zebrac ;/ dodaję do linkow :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Też biegam od niedawna. Wracając do kontuzji, koniecznie zakup buty biegowe, bo te najwyraźniej ci nie służą. Tym bardziej, że biegasz dużo i szybko :). Musisz mieć stabilną stopę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię biegać ale za czymś np za piłką (piłka nożna uwielbiam)
    a tak biegać bez celu to jakoś nie
    ale każdy lubi co innego

    http://thinchudosc.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  4. Bieganie, ach bieganie. Lubię to, serio to lubię, chociaż znajduję wymówki, by nie biegać... Ale przecież pół godziny mnie nie zbawi, czyż nie?
    Zachęciłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie znoszę biegać, pamiętam jak poszlam biegać do parku wieczorem to psy zaczęły mnie gonić. xD Zresztą zaraz mam jezyk do kolan... xD Wolę zdecydowanie rower lub rolki. :) Ale może jakbym się przełamała to bym się przekonała podobnie jak Ty :)
    Co do butów to ulegnij mamie.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajny szablon :) zazdroszcze:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, zazdroszcze !!! Zazdroszcze !! ... Naprawde zazdroszcze Ci twojego podejscia do biegania, i przyrzekam ze sprobuje wedlug twoich rad.
    Wiesz, problem w tym, ze nawet wolniutko jest dla mnie WIELKIM WYSILKIEM, i nie umiem z tego czerpac przyjemnosci... A TAK BYM CHCIALA ! ... Nigdy nie bylam dobra w zadnym sporcie, kondycje mam... OKROPNA !!... a w twarz innym nie spojrze bo tylko mysle ze mnie wysmieja 86 kilogramowego slonia ktory PROBUJE biegac... NAPEWNO BY MNIE WYSMIALI.. i naprawde nie wiem dlaczego az tak bardzo sie tym przejmuje... ale nie umiem tego zmienic.
    Ale bede probowac dalej, wiem przeciez ze kiedys ta kondycja sie zmieni jesli tylko bede dalej probowac ! :))))
    Pozrowienia, trzymaj sie :) .

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa notka!
    Być może i ja zacznę biegać, dziękuję za motywację.
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdroszczę Ci. Ja nie mogę się przekonać do biegania. Tzn, na bieżni owszem, ale w terenie tak jakoś dziwnie^^
    Może spróbuję :)
    Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  10. Dokładnie tak.. tak jak piszesz.. bez nikogo, własne tempo, trasa, słuchawki w uszach i tak jest najlepiej :)
    ale rzeczywiście masz rację, tak się nie zastanawiałam, ale jak biegnę to co rusz kogoś innego spotykam po drodze, ale to dobrze, to taka pozytywna plaga ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. aby polubić bieganie, trzeba dobrze zacząc, potem przychodzi pora na wyścigi, maratony i walke ze słabościami :) pozdrawiam biegowo

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zaczełam 11 czerwca moją przygodę z bieganiem... i powiem Ci najgorzej szło mi się samej. Z koleżaną się umawiam ale ona nie zawsze ma czas. Jednak po Twoim poście mam ochotę wziąć słuchawki i iść biec przed siebie. Strasznie mnie zmotywowałaś. ! Będę do Ciebie zaglądać częściej ;)

    OdpowiedzUsuń