1,2 HSGD


1 dzień HSGD 640/900kcal
Śniadanie (8.00): kawa z mlekiem 40kcal
II śniadanie (13.00): kurczak w galarecie, chleb razowy wieloziarnisty , margaryna 227,1kcal
Obiad (17.00): chleb razowy, masło, 150ml mleka, 3łyżeczki płatków owsianych z malinami 209,6kcal
Kolacja (20.00): 2xchleb razowy z masłem i szynką 194,2kcal

2 dzień HSGD  787/800
Śniadanie (8.00): chleb razowy z margaryną i szynką, kawa z mlekiem 117,2kcal
Dupa (13.00-16.00): 100g crunchips 533kcal
Pomarańcza - nie wliczam
Kolacja: (18.00): chleb razowy z szynką 97,1kcal

  Wczoraj ledwo, ledwo. Miałam zjeść ich mniej, ale wyszło jak wyszło. Na bank jednak nie zjadłam ich więcej niż 100g, bo byłoby to nie możliwe. I tak przepłaciłam złym samopoczuciem i niesamowitym bólem, już Laysy są 1000x lżejsze od crunchipsów. Brzuch nadal dokucza. Mam za swoje. Dieta HSGD nie jest szczególnie trudna, jeżeli chodzi o mieszczenie się w bilanse, ale to dobrze. Nawet jak zjem coś złego to nie wszystko jeszcze stracone.  Gdyby było zbyt trudno pewnie dałabym sobie spokój, ale chce schudnąć i tyle.
  Wtorek był cudowny: byłam na długim spacerze, potem jeszcze pieszo w sklepie, nie zjadłam nic złego, starałam się być szczęśliwa nie tylko jedzeniowo i dietowo, ale również w pozostałych kwestiach życia. W wiadomościach usłyszałam, że 10% społeczeństwa ma teraz doła, co mnie nieco uspokoiło. Z drugiej strony nie mogę dać się zapędzić w kozi róg, bo to zmierza w kiepskim kierunku. Zaczynam nie lubić ludzi, nie lubię wychodzić. Znaczy cieszę się, że gdzieś wyjdę, a jak nadchodzi już ten dzień to mi się odechciewa. Zginie ten durny śnieg to mi przejdzie.
   Teraz siedzę sobie z kawką i przygotowuje się na dzień na uczelni. Mogłam dziś napisać notkę, bo odwołano mi jedno z zajęć i jadę na późniejszą godzinę. Teraz poodwiedzam Wasze blogi to może trochę przejdzie mi skręt wszystkich wnętrzności.
Trzymajcie się chudo!

10 komentarzy:

  1. Jak zobaczyłam ile schudłaś, poczułam większą motywację! I smutek, że ja cieszę się że poszło 3kg, a Ty już prawie 20 za sobą! Stawka fakt jest najniższa z możliwych, ale rpzy studiach dziennych to jedyna opcja tak blisko mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze że wyrabiasz się w bilansach, jednak ja postawiłabym na większą ilość białka i warzyw, a mniej pieczywa. Generalnie bardzo dobrze ci idzie i cieszę się że przychodzi ci to dosyć łatwo. Oby tak dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bilanse i tak masz świetne mimo, że zjadłaś te crunchipsy ; )
    Powodzenia dalej na tej diecie ;)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. ładnie zeszłaś w dół we wszystkich wymiarach, chyba juz Ci to pisałam? ale nieważne. ważne, że mogę to pisać, bo dałaś radę. i dalej dasz, tak trzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzuszek się buntuje, bo toteż konserwanty i coś 'nowgo' dla zoładka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest źle, nawet z tymi chipsami. Raz na jakiś czas to w końcu nie tragedia. :)
    Do wiosny podobno jeszcze 1,5 tygodnia. Też wyczekuję z niecierpliwością, bo chyba każdy potrzebuje tego zastrzyku endorfin.
    Dużo już osiągnełaś, swoją drogą. Naprawdę, podziwiam, bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Od czasu do czasu można sobie pozwolić na coś spoza diety. Nie dajmy się zwariować - wszystko jest dla ludzi, trzeba znać tylko umiar :)
    Ja czekam na wiosnę z utęsknieniem. Gdy tylko zrobi się cieplej mam ochotę spalić płaszcz zimowy, mam już go dość! Ile można? :D
    Trzymaj się Kochana, głowa do góry :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że jednak się nie poddałaś! Trzymaj się, bądź silna! Trzymaj się chudo Kochana, Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też najchętniej zostałabym w domu z zieloną herbatą w ręku i dobrą książką. Nie chce mi się nigdzie wychodzić, ale to by źle odegrało się na wadze, więc niech pozostanie tak, jak jest.
    Dobrze, że pomimo tych chipsów zachowałaś limit. Można zjeść od czasu do czasu, to nie grzech. Ważne żeby nie przedobrzyć.

    http://you-have-to-be-strong.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń