Jak zwykle o wszystkim i niczym

szklanka mleka i 30g płatków owsianych z malinami
dwie kawy z mlekiem
dwie szklanki Coli zero
talerz zupy pomidorowej z makaronem pełnoziarnistym
żeberko gotowane z zupy
pół litra herbaty miętowej

25minut hula-hop
50 brzuszków
50 noga do nosa na wyzwanie wielkanocne

Waga bez zmian: zawsze jak już zejdę poniżej tego 55 to zaczyna się dietowy problem. Wczoraj miałam już 53.6 dziś wróciło na 53,8, ale nie poddaję się. Schudnę w końcu tego jestem pewna.

Wybaczcie, że wciąż zmieniam wygląd, ale jestem tu tyle razy dziennie, że po prostu po jakimś czasie potrzebuję odmiany.

    Nie wiem ile to kcal, ale po co liczyć? Zjadłam chyba energetyczne rzeczy, bo czuję się silna, a jak zbytnio przegłoduje to zazwyczaj jest mi po prostu słabo tak, że rano ciężko mi dojść do łazienki. Nic takiego niema miejsca. Czuję się doprawdy cudowanie: zmotywowana, aby dobrnąć do celu. Tylko co zrobię jeżeli już go osiągnę, czy obniżę próg o kolejne kilogramy? Wiem, że nie powinnam. Na razie jednak nie zamierzam się tym martwić.
   Przez ostatni czas nie jadłam obiadów! Teraz widzę, że był to błąd. Teraz będę szykowała sobie obiady, tym bardziej kiedy wolne mi się skończy. To daje dużego energetycznego kopa. Kiedyś robiłam sobie ryż-szynka-pieczarki, albo coś w tym stylu, spaghetti z makaronem pełnoziarnistym, pomidorowa, ryba, mięso z piersi kurczaka na oliwie z oliwek, omlet z szynką. Gdybym nabyła mąkę pełnoziarnistą pewnie miałabym więcej możliwości, ale nie liczyłabym na to. Jestem z natury strasznym szczędzi-groszem. Potrawy, które dla siebie szykuję są zazwyczaj szybkie w wykonaniu, ponieważ przyrządzam też drugi obiad dla normalnej osoby i nie chce mi się stać przed garami cały dzień. Oprócz tego przedwczoraj odkryłam płatki owsiane z mlekiem. Smakują mi lepiej niż z jogurtem, bo jogurtem już wymiotuje z przejedzenia. Muszę poszukać nowych smaków, czegoś co zachęci mnie do diety. Żeby jedzenie było przyjemne. Jogurt, jogurt, bułka sojowa, tost z masłem - wychodzi mi to przez tyłek. Nie zamierzam zmuszać się do wpieprzania warzyw i owoców. Nie i koniec. Nic mnie do tego nie przekona. Jak przywiozę od mamy ogórki konserwowe to zrobię sobie sałatkę z tuńczyka.
   Znów jestem w tym momencie kiedy żal mi każdej kcal. O! Soczek, nie nie wypiję soczku, bo szkoda kcal. Mimo, że jest wolne jestem całkiem zajęta i to ratuje mnie od napadów. Nawet jak teoretycznie nie mam co robić to wymyślam sobie zajęcia: wczoraj wymyśliłam sobie z szablonem, zrobiłam też tapetę na komputer, spore zakupy, potem wyliczyłam wszystkie zadania mamy, co zajęło mi ponad godzinę, a potem przez dwie i pół je tłumaczyłam. Przez telefon ciężko to idzie, ale starałam się. Myślę też, że byłam wyrozumiała, nawet kiedy tłumaczyłam rzeczy, które wydawałyby się bardzo oczywiste. Od rana gotowałam też zupę: uwielbiam makaron, a pomidorowa to praktycznie jedyna zupa, którą jadam i która była moim ulubionym daniem przez całe dzieciństwo. Kiedy już włożę do niej przecier mogłabym pochylać się nad garnkiem i wdychać ten aromat... Bajka. Na dziś też jeszcze trochę jej mam, więc również sobie zjem. Chciałabym kolejny dzień zaznaczyć na zielono. To i tak pierwsza trzydniowa zielona passa w tym miesiącu, ale Wam tak świetnie idzie mogłabym się przyłożyć. On obiecał, że nie będzie jadł mi przed oczami i jak kupi sobie "opychacze" to ja po prostu wyjdę. Sprawa z głowy, po co w takim dobrym nastawieniu psuć sobie humor i udowadniać sobie coś, czego mi nie potrzeba? Załamię się i potem będę żałowała. Będzie łatwiej, bo po pomidorowej będę objedzona. Dziś bez mięsa.
   Teraz idę poszukać sobie coś na śniadanie, a potem Was poodwiedzam :) 

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze się trzymasz z dietą, oby tak dalej!;)
    Tłumaczyć zadania z matmy? Podziwiam ;D Ja nie znoszę sama liczyć, a co dopiero po "męczącym obliczaniu" komuś tłumaczyć ;D
    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń
  2. takiego bilansu pozazdroscic<3 na prawde zdrowy i enegergetyczny:) ja tez czesto zmieniam wyglad bloga, rutyna? po co komu:) dzis dzien zaznaczysz na zielono. to zalezy od ciebie, a adasz rade:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowy bilansik, aż narobiłas mi ochoty na płatki :) Oby zielona passa trwało, a co do codziennego ważanie, nie me sensu, wystarczy, ze troche wiecej wody zatrzyma się w organizmie i już dupa, mozna wpasc w panike :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi też bardziej smakują płatki owsiane z mlekiem niż z jogurtem. Może rób większe odstępy między ważeniem sie, bo jak sie codziennie waży to waga właśnie tak skacze, raz 2gramy mniej a na drugi dzień 3gramy więcej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bilans świetny i oby tak dalej.
    Mam nadzieję, że wreszcie podniosę swój tłusty zadek i osiągnę to na czym tak bardzo mi zależy.
    Nie waż się codziennie. Najlepiej co tydzień, albo chociaż co parę dni. Na pewno nie kilka razy dziennie, bo różnie to bywa, to woda, to coś innego i tylko wpędzisz się w zmartwienia.

    http://you-have-to-be-strong.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. mój przez pierwszy rok bycia razem cykał się coś jeść zakazanego przy mnie i najczęściej robił to w samotności. ale potem nie miał już skrupułów i do dzisiaj bezczelnie objada się przy mnie serami, chipsami, czekoladą i wszystkimi rzeczami, które kiedyś lubiłam. na początku wkurzałam się i kazałam mu wynosić się z pokoju, ale z czasem to zaakceptowałam. dzisiaj zajada się koło mnie pizzą z serem i chipsami do piwa, a ja tylko wącham ;)

    może potraktuj to jako prawdziwy sprawdzian silnej woli? oblejesz go parę razy na początku, ale w końcu zaliczysz poprawkę i będziesz miała spokój na zawsze :) mój jak chce mi "zrobić żart", to po zjedzeniu batonika chucha mi czekoladą w twarz, ale w ogóle mnie to nie rusza i się z tego śmieję. kiedyś dostawał w żebra i ładną wiązankę ;)

    ładny nowy szablon :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Waż się co kilka dni. Trzymam kciuki ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tez tak mam gdy zejde poniżej 55 to zaczynam stać w miejscu ale po prostu trzeba to przeczekać ;d

    OdpowiedzUsuń